GFM napisał(a):
Mnie tylko we wrześniu dwóch chciało z roweru prosto na wózek
inwalidzki przesadzić.
Tak, właśnie z takim zamiarem tego dnia się obudzili i wsiedli za kółko. Nie przesadzajmy - kierowcy doprowadzając do takich niebezpiecznych sytuacji w zdecydowanej większości nie robią tego z premedytacją, ale przez nieuwagę lub brak świadomości. Z naszej strony możemy kulturalnie uświadamiać przyczynę niebezpiecznych zachowań lub nie umożliwiać takiej sytuacji - np. przez jazdę środkiem pasa w miejscach, które sprzyjają zajeżdżaniu drogi i wyprzedzaniu z małym odstępem. Wiem, że "na gorąco" krew się burzy, ale jeśli chcemy coś zmienić to tylko w duchu współpracy i budowania dobrych relacji ze współużytkownikami dróg.
GFM napisał(a):
Aż żałuję, że mu autka nie podrapałem, albo tylnej
szyby (kombi to było) nie wytłukłem.
A ja nie żałuję że tego nie zrobiłeś. Wstyd by mi było, że jeden rowerzysta dorabia całemu środowisku gębę frustratów i wandali.
GFM napisał(a):
Wystarczy 1 baran na 100 normalnych - przepisowych i człowiek
przestaje się czuć bezpiecznie!
Bardzo dobrze to ująłeś.
jacor napisał(a):
kierowcy nie są tacy straszni. Mam wrażenie, że większość jest całkiem przyjaźnie nastawiona do rowerzystów, a ostatnio coraz częściej zdarza mi się, że mnie przepuszczają na przejazdach lub robią miejsce z prawej
Potwierdzam z własnych doświadczeń - nie jest tak strasznie, a jest co raz lepiej. Kierowcom nie brakuje dobrej woli, ale świadomości zagrożeń i obycia z ruchem rowerowym.
Stosując konfrontacyjne podejście wyrządzamy więcej szkody niż pożytku. Który kierowca w przyszłości będzie bardziej ułatwiał życie rowerzystom - ten, który został agresywnie zrugany za nieuwagę, czy ten, któremu z uśmiechem podziękowano za uprzejmość? Mniej jadu, więcej uśmiechu