Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1 ] 
Autor Wiadomość
 Tytuł: Walka klas
PostNapisane: Śr maja 12, 2010 20:55 
Offline
Oberspammer

Dołączył(a): Cz sty 17, 2008 21:55
Posty: 2010
Lokalizacja: Śródmieście, trzecie piętro
Dwa lata temu BDiK zleciło dwóm doktorom z Instytutu Socjologii UW wykonanie opracowania na temat "rower a pochodzenie". Idea była prosta -- jeśli czyjś tatuś lub dziadziuś woził na rowerze "Ukraina" worki kartofli do GS-u, to gdy potomek został "miastowym", to albo -- nie będzie lubiał rowerów, albo - wsiadając na rower -- ubierze się tak, żeby z daleka było widać, że jeździ "po miastowemu". Wyniki okazały się nieco bardziej skomplikowane, ale zasada pozostaje...

http://www.przekroj.pl/wydarzenia_kraj_artykul,6541,0.html
Cytuj:
Gra w klasy

Agnieszka Fiedorowicz

Powiedz mi, po co i dokąd jeździsz na rowerze, a dowiesz się,kim naprawdę jesteś – kredytową burżuazją, etosową inteligencją czy może biznesokracją? Oto bardzo praktyczny poradnik, jak swoich odróżnić od obcych

Nie mówimy o tym głośno, ale gramy w to wszyscy. Najważniejsza zasada: pokaż się, a powiem ci, kim jesteś. Najskuteczniejsza metoda: nie daj się zwieść pozorom, diabeł tkwi w szczegółach.

Ledwie uchylą się drzwi, a Magda już rzuca okiem na obuwie wchodzącego. Musi precyzyjnie ocenić klienta, by ten nie poczuł się niedoceniony lub odwrotnie – przeceniony, bo wtedy ucieknie wystraszony ceną. – Jakość określam po kształcie. W dobrym obuwiu, nawet znoszonym, szew się nie rozejdzie, trzyma linię – instruuje Magda, historyk sztuki, która przez lata pracowała w galeriach i domach aukcyjnych. Po spojrzeniu na buty zajmuje się całą postacią: – Ubiór ma niby-przeciętny, ale wchodzi pewnie, na luzie. To koneser, kolekcjoner. Wie, co chce kupić. Może Malczewskiego, a może cykl wysmakowanych fotografii.

Inny klient, po prostu schludny, rozgląda się spłoszony na boki. – Waha się, czy w ogóle ma prawo tu być, boi się ośmieszyć. Ale gdy raz się przekona, że stać go na przykład na grafikę za dwa tysiące złotych, będzie wracał, już lepiej zorientowany i pewniejszy siebie. To świeżo upieczona klasa średnia – ocenia Magda.

Z takimi klientami łatwo się dogadać. Gorzej, gdy galerię zaszczyci nuworysz na siłę pchający się do elity. – Wchodzi pewnie, wręcz arogancko, jego zegarek bije po oczach. Nie jest miły – charakteryzuje Magda. – Spodobają mu się romantyczne, nastrojowe pejzaże i kobiece portrety. Szczególnie gdy dama ma wydatny biust. Nie zaproponuję dyskretnych grafik lub obrazu piórkiem, bo dzieło musi być słusznych rozmiarów. Ma się imponująco prezentować w salonie.

– Wciąż słyszę, że teraz społeczeństwo jest egalitarne. Wszyscy mamy dżinsy, coca-colę i mp3 – doktor Maciej Gdula, socjolog, uśmiecha się tajemniczo. – Ale czy to naprawdę znaczy, że jesteśmy równi?

Stylu nie kupisz
Z ostatniego raportu Głównego Urzędu Statystycznego o wynagrodzeniach wynika, że najwyższy szczebel w drabinie zarobków okupuje niecałe pięć procent Polaków – zarabiają od 10 tysięcy złotych brutto wzwyż. Prawie sześć procent pobiera pensje równe dwóm średnim krajowym, czyli około sześciu tysięcy złotych. W tej grupie dominują specjaliści i średnia kadra kierownicza. Ponad 65 procent zarabia przeciętnie, czyli 3,2 tysiąca złotych co miesiąc. Prawie 20 procent zatrudnionych otrzymuje do 1,6 tysiąca złotych brutto.

– Tyle że nie do końca o zarobki tu chodzi – kręci głową doktor Gdula. – Przyzwyczailiśmy się dzielić społeczeństwo w kategoriach dochodów. Masz 800 złotych miesięcznie, jesteś na społecznym dnie; masz 800 tysięcy, jesteś na szczycie. Kłopot w tym, że często dochody nijak się mają do rzeczywistych aspiracji i kapitału kulturowego człowieka.

Jak to? Przecież nie żyję w średniowieczu, w którym jeżeli się „chłopką do ziemi przypisaną urodzę”, jako chłopka umrę. Skończę studia i awansuję albo powiedzie mi się w biznesie, w każdym razie się dorobię. – Ale podziały klasowe i tak nas dopadną – oponuje doktor Gdula. – Stan konta zmienia się szybciej niż gust i styl życia, jakie wynieśliśmy z domu. Bo klasę oznacza się na wielu poziomach, czasami nie do rozpoznania na pierwszy rzut oka. Często określa się ją na przykład nie po tym, co mówimy, ale po tym, o czym milczymy. Klasa siedzi w naszych głowach – podsumowuje doktor Gdula.

Wychodząc właśnie od stylu, francuski socjolog Pierre Bourdieu wyróżnił trzy podstawowe klasy: niższa (ludowa) konsumuje, by zaspokoić podstawowe potrzeby życiowe; klasa średnia wydaje pieniądze z myślą o tym, by się popisać, pokazać status; wyższa – by czerpać z tego rozrywkę.

Proste? Niestety, nie aż tak bardzo, jakby się mogło wydawać. Rodzima odmiana gry w klasy to ciut wyższa szkoła jazdy. Niby klasa to kwestia stylu, ale zupełne abstrahowanie od pieniędzy w przypadku społeczeństwa na permanentnym dorobku też byłoby błędem. Doświadczony gracz musi mieć zatem oko na oba czynniki. Zresztą typowy dla zachodniego kapitalizmu podział na klasy kształtuje się w Polsce dopiero od 20 lat. Na przykład klasa średnia rozpadła się u nas na trzy grupy – jedną, która dopiero co się pojawiła, i dwie aspirujące do warstw wyższych, do elity.

Tę pierwszą, czyli kredytową burżuazję, często tworzą przedstawiciele zawodów, które pojawiły się po 1989 roku, czyli menedżerowie i drobni biznesmeni. Po studiach szybko wybili się klasowo, dlatego żyją w przekonaniu, że zawodowy i finansowy sukces trzeba sobie wywalczyć. Jednocześnie jednak błyskawiczny awans sprawił, że jako klasa średnia nie czują się pewnie. Kolejnymi dobrami muszą więc potwierdzać prestiż i separować się od biednych – ich przepustką do raju są kredyty, w tym wieloletnia pożyczka hipoteczna.

Druga grupa to inteligencja etosowa, zasilana głównie przez tak zwaną starą inteligencję, wolne zawody i kadrę naukową szkół wyższych. Nie muszą zarabiać kokosów, bo wiedza i pozycja zapewniają im uznanie, a to z kolei pozwala na kreowanie wzorców. To oni dyktują kulturę wysoką, oni tworzą społeczeństwo obywatelskie. Z kolei trzecia grupa, biznesokracja, nie epatuje już bogactwem w złym guście, co można było obserwować w latach 90. Jej przedstawiciele są eleganccy w stonowanym stylu, w apartamencie albo willi powieszą dzieła młodych artystów. Ale ich fortuny jeszcze na tyle nie okrzepły, by potrafili się oddać działaniom bezinteresownym.

Zanim przystąpimy do gry, jeszcze ważne zastrzeżenie. Naprawdę musisz być czujny – każdy z nas nawet jednego dnia potrafi migrować między klasami. Rano w supermarkecie wybierasz dobra solidne i drogie, choć konwencjonalne – niczym kredytowa burżuazja. A wieczorem po fortepianowym recitalu Kevina Kennera brylujesz wśród znajomych anegdotami o wielkich chopinistach. Brawo, przepoczwarzyłeś się w etosową inteligencję.
Gotowi do gry? Runda pierwsza – rower.

Średni lubi porządek
Brudnym i rozklekotanym jeżdżą robotnicy, a nowym i błyszczącym bogacze? – To wcale nie tak – ostrzega doktor Gdula. Dwa lata temu ze studentami i doktorem Przemysławem Sadurą na zlecenie Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy badał przynależność klasową, pytając nie o dochody, ale o to, po co komu rower.

Wpadam do moich sąsiadów. Pan domu rowerem jeździ do pracy. Auto, pakownego vana, uruchamia tylko od święta – co niedziela do samochodu wsiadają żona, czwórka dzieci i wszyscy jadą do kościoła. – Klasom niższym rower służy do oszczędzania – ocenia i tłumaczy Maciej Gdula. „Nie płacę za bilety, już mam 52 złote w kieszeni” – uzasadniali respondenci.
O rower idę zapytać koleżankę ze studiów, która mieszka w bloku w centrum Warszawy. To żona analityka pracującego w firmie consultingowej, wychowująca dwoje dzieci.

– Naprawdę nie wiem, po co nam rower za prawie siedem tysięcy – denerwuje się kobieta. Nie przyjmuje argumentów męża, że to dobry, wyjątkowo lekki model miejski. – Po prostu wszyscy jego koledzy takie mają – wyjaśnia. Trafiony, zatopiony – pan domu to kredytowa burżuazja jak malowana.

– Te droższe i solidne rowery mają świadczyć o zaradności i prestiżu nabywców – potwierdza doktor Gdula. Bo ta grupa obsesyjnie chce pokazać, że zasługuje na swoje miejsce w społeczeństwie. Przy okazji jest najbardziej uporządkowana, i to w sensie dosłownym. – Respondenci przyznawali, że najbardziej lubią jeździć zaplanowaną trasą rowerową – mówi socjolog.

Za to ludzie biznesu i kadra kierownicza nikomu nie muszą niczego udowadniać. – Podkreślają czystą przyjemność z jazdy – kiwa głową doktor Gdula. – Bo ich stać na taką swobodę. W ankietach pisali, że „przemierzają miasto z wiatrem we włosach” albo „zaglądają ludziom do okien, ogródków”.

To samo jednak mówili wykładowcy, artyści, pisarze, a wśród nich nie wszyscy należą do krezusów. Kiedy pytam o rower jednego z uniwersyteckich profesorów, wysłuchuję opowieści o odrapanym gruchocie, wiernym towarzyszu wycieczek za miasto. – No właśnie, oto niezbity dowód na to, że klasa to nie zawsze kwestia dochodów – zaznacza doktor Gdula. – To styl bycia i poczucie własnej wartości kwalifikuje tych ludzi do warstw wyższych – tłumaczy.

Tu pojawia się jednak problem: rozklekotanym rowerem może jeździć i milioner, i dyrektor banku, i szanowany docent, i... sezonowy robotnik. Mogą też podobnie się ubierać – ten ostatni z powodu niedostatku, ci pierwsi dla przyjemności złamania mieszczańskiego konwenansu. Dlatego zaniepokojona tym, że nie sposób odróżnić przedstawicieli klasy niższej od wyższej, wchodzę do warszawskiego salonu Ermenegilda Zegny. W sklepie, w którym garnitur kosztuje nawet 10 tysięcy złotych, musieli przecież wypracować metody rozpoznawania milionera. Nawet jeżeli w przypływie fantazji przebrałby się za żebraka.

Rzeczywiście, sprzedawcy Zegny zapewniają, że nie wyproszą ze sklepu klienta w przybrudzonej, rozwleczonej kurtce. Najpierw dokładnie go zlustrują. Często na przegubie niezbyt czystych rąk dostrzegą zegarek Patek, a na nogach robione na zamówienie buty. Nawet kamuflaż niewiele pomoże, gdy na człowieka spojrzy doświadczony sprzedawca.
W takim razie runda druga – dom.

Sierść na kanapie
Dom to kolejny dowód, że o klasie decyduje nie tylko portfel, ale także to, co mamy w głowie. Mieszkanie w niepozornym bloku może być ostoją arystokracji, a wytworny pałac z kolumnami siedzibą lokalnego monopolisty mechaniki samochodowej. Jak zatem sobie poradzić? Zatrzymajmy się przy furtce i spójrzmy na psy.

Brytyjska antropolog Kate Fox w opublikowanej także po polsku książce „Przejrzeć Anglików” skrupulatnie wymienia rasy, po których można zidentyfikować przynależność klasową ich właścicieli. Na przykład pudle czy rottweilery to ulubieńcy klas niższych, labradory – wyższej średniej. Kłopot w tym, że tych wyspiarskich klasyfikacji nie da się przenieść na polski grunt, bo tu rasy są podatne na zmienność mody – w latach 90. królowały dalmatyńczyki, niedawno passé stały się yorki, a teraz na topie są labradory i golden retrievery. Na szczęście klasę i tak poznamy po przechwałkach oraz nawykach związanych ze sprzątaniem, i to zarówno nad Tamizą, jak i nad Wisłą.

„Tylko ludzie z klasy średniej i niższej chodzą na wystawy psów, kotów oraz szkolenia i tylko oni nakleją sobie naklejkę na tylnej szybie, deklarując namiętność do konkretnej rasy – wylicza Fox. – Członkowie klasy średniej zwykle są mniej tolerancyjni dla brudu i bardziej przeczuleni na punkcie niegrzecznego zachowania zwierzaków niż ci na szczycie i dole drabiny społecznej” – dodaje. Na ich dywanie w salonie nie znajdziesz włosów ulubieńca. Tymczasem zarówno pupil klasy wyższej, jak i społecznego marginesu może wylegiwać się na kanapie w salonie.
Cofnijmy się jednak na moment przed próg domu. Jeżeli osiedla strzegą domofon i ochroniarz, to znak, że zbliżamy się do matecznika kredytowej burżuazji. – Tacy ludzie chcą się czuć bezpiecznie na każdym polu – podkreśla dekoratorka wnętrz Katarzyna Koszałka ze studia mDom. – Dlatego są zachowawczy. Boją się, że jeśli powieszą oryginalnie dobraną lampę czy zasłonę, to zostaną wyśmiani przez znajomych. Dlatego meble, choć dość drogie, wciąż kupują w gotowych zestawach. Gustownie, ale bez indywidualizmu.

A co z biznesokracją? – Oczywiście widać u nich zamożność, ale ta grupa jest zwykle odważniejsza i nie boi się urozmaicać nowoczesnego wnętrza odrestaurowaną sofą z giełdy staroci – mówi Koszałka.

Schody zaczynają się wtedy, gdy wchodzimy do starego domu.

Test ściany
Bo w starszym domu każdy mebel wygląda, jakby był z innej parafii – skórzana sofa sąsiaduje ze starą otomaną, dywany nie są nowe, podobnie jak podłoga. Jasne, że etosowa inteligencja – podobnie jak high society – często mebli nie kupuje, bo je dziedziczy, ale przecież kredytowa burżuazja też prędzej czy później może zaopatrzyć się w antyki, bo to modne. Wpadliśmy w pułapkę bez wyjścia? Nic z tych rzeczy. Pomocną dłoń z nów wyciąga Kate Fox, która proponuje test tak zwanej ściany przechwałek. To miejsce, gdzie wieszamy przedmioty świadczące o naszej pozycji, na przykład zdjęcia ze znanymi ludźmi, dyplomy, a także cenne obrazy.

Kredytowa burżuazja umieści je na eksponowanym miejscu, na przykład nad kominkiem w salonie. Klasy wyższe – powtórzmy – nikomu nie muszą niczego udowadniać, dlatego ich ścianę chwały znajdziemy choćby w toalecie. „To sprytna sztuczka: goście prędzej czy później skorzystają z tej właśnie toalety i nasze osiągnięcia zrobią na nich stosowne wrażenie, ale wystawiając je tam, jednocześnie sobie z tych trofeów żartujemy i w ten sposób nie można nas posądzić o przechwalanie się” – przekonuje Fox.

Zróbcie taki test wśród znajomych. Ja w toalecie znanej łódzkiej reżyserki znalazłam zdjęcia z VIP-ami, u warszawskiego artysty – prace grupy Twożywo.

Z doświadczenia praktyków wynikają jednak jeszcze inne nieomylne oznaki przynależności klasowej. Fotograf Przemek Pokrycki z pełnym przekonaniem twierdzi – by poznać klasę, najlepiej dać się zaprosić na wesele. Pora na rundę trzecią.

Parada ze słonecznikiem
Styl można przyswoić, zabytkową szafę kupić, ale w tej szafie ukryte są niezbite dowody – albumy ze zdjęciami. – Nawet jeżeli młodzi niby awansowali już klasowo, to i tak rodzina, która zwykle wyprawia im przyjęcie, kieruje się własnym gustem – tłumaczy Przemek Pokrycki, który od sześciu lat tworzy cykl „Rytuały przejścia”. Fotografuje rodzinne uroczystości, ludzi z wielu stron Polski, o różnym pochodzeniu. Odwiedza wesela, pogrzeby, chrzciny.

Otwiera teczkę ze zdjęciami i zabieramy się do oglądania. Choć klasy niższe wybierają wnętrza z kolumnami i złotymi obrusami, sztuczność dekoracji rzuca się w oczy. To zwykłe domy weselne. Widać też skromne wesela, w domu, nawet w stodole, przy gołej żarówce. – Ale zaraz. By mieć pewność, że owa stodoła to nie zabawa konwencją, którą urządziła sobie klasa wyższa, należy przyjrzeć się osobom – zauważa Pokrycki. – Stroje, fryzury i poza, w jakiej stoją młodzi, powiedzą więcej niż tło.

Na przykład młoda para inteligentów z Białegostoku posadziła gości na pieńkach w namiocie, a pan młody paradował z wielkim słonecznikiem w butonierce.

Najbardziej jednak zainteresowało mnie zdjęcie ze ślubu w prawdziwej high society. Młodzi na tle białych namiotów w ogrodzie – ona ma na sobie prostą białą sukienkę z rękawkami do łokcia, dyskretny makijaż i biały kwiat we włosach, on w dopasowanym smokingu, z ręką w kieszeni. – Ich swobodę widać na pierwszy rzut oka – fotograf nie kryje podziwu. W tle dobrze ubrani goście rozmawiają ze sobą, zamiast sztucznie się uśmiechać do obiektywu.

Oto wymarzona elita, klasa wyższa par exellence, chociaż high society na modłę zachodnią to w Polsce wciąż bardzo rzadki gatunek. Chodzi bowiem o ludzi, których autorytet społeczny jest tak niepodważalny, majątek tak duży, a wpływ na życie publiczne tak przemożny, że nie drżą na myśl o degradacji w klasowym rankingu.

Często legitymują się też wieloma pokoleniami zaangażowania społecznego i charytatywnego. W dojrzałych demokracjach są naturalnym rezerwuarem dla życia politycznego – mogą sobie pozwolić na pracę dla idei, nie dla awansu czy zysku. Miną dekady, nim upper class rozwinie się i okrzepnie nad Wisłą. Tu nie ma dróg na skróty.

Dlatego stop! Odłóż na bok albumy i nożyczki. Wycinanie rodziny z fotografii i tak nic nie pomoże. Karol Marks miał rację: walka klas trwa w najlepsze. Ale – jak widać – w dużym stopniu toczy się w naszych głowach.

Agnieszka Fiedorowicz
„Przekrój” 12/2010
Copyright © 2005-2010 Wydawnictwo "Przekrój" sp. z o.o.

_________________
We made it idiotproof. They grow better idiots.


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1 ] 

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 27 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL