Szerszy opis z Dziennika Łódzkiego, w odcinkach:
http://lodz.naszemiasto.pl/wydarzenia/4 ... ,id,t.htmlCytuj:
Warszawa oskarża Łódź o skopiowanie analizy ścieżek rowerowych
Polska Dziennik Łódzki Maciej Kałach
2009-10-14 03:39:14 , Aktualizacja 2009-10-14 09:45:38
Nawet 200 tys. zł może zapłacić Łódź, czyli wszyscy podatnicy, jeśli miasto przegra spór z Warszawą o plagiat.
Czy urzędnicy podlegli prezydentowi Kropiwnickiemu przepisali warszawskie opracowanie, jak budować sieć ścieżek rowerowych? Wątpliwości co do tego nie ma ani prywatna firma z Warszawy, która dokument przygotowała, ani prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Warszawa zapłaciła za dokument 34 tys. zł. Teraz stołeczni urzędnicy twierdzą, że podwładni Jerzego Kropiwnickiego, podpisali go jako własny. Gronkiewicz-Waltz 25 września wysłała ostry, trzystronicowy list do prezydenta Łodzi.
"Doszło do rażącego naruszenia autorskich praw majątkowych" - twierdzi prezydent Warszawy i domaga się przeprosin w prasie. Przeprosiny mają też przez 10 dni być umieszczone na stronie internetowej Urzędu Miasta Łodzi. A wszystkie kopie rzekomego plagiatu mają zostać wycofane z obiegu. Co będzie, jeśli żądania nie zostaną spełnione? Stołeczny ratusz grozi, że odda sprawę do sądu i zażąda trzykrotnej wartości wynagrodzenia, wypłaconego firmie Trans-Eko, autorowi dokumentu pt. "Standardy projektowe i wykonawcze dla systemu rowerowego Warszawy", czyli 102 tys. złotych.
Urzędnicy Kropiwnickiego swój dokument nazwali "Wytyczne do planowania, projektowania i utrzymywania dróg rowerowych w Łodzi". - Ale w 90 procentach treść obu opracowań jest taka sama - mówi nam dr Andrzej Brzeziński z TransEko. Sprawdziliśmy. Niektóre rozdziały w łódzkim dokumencie powstały metodą "kopiuj -wklej", m.in. część o montowaniu stojaków rowerowych.
Firma TransEko, której eksperci to kadra naukowa Politechniki Warszawskiej, także wysłała list do Kropiwnickiego. - Jesteśmy zaszokowani postępowaniem łódzkich urzędników. Niezależnie od przeprosin i wycofania z obiegu plagiatu, domagamy się 100 tys. zł - mówi Brzeziński. - Pieniądze przeznaczymy na zakup rowerów dla dzieci z warszawskich domów dziecka.
Termin ultimatum postawionego przez prezydent Warszawy oraz TransEko upływa w ostatniej dekadzie października.
Gronkiewicz-Waltz w liście do Kropiwnickiego przypomina, że w styczniu 2009 r. jego asystentka zwróciła się do warszawskiego ratusza z prośbą o przesłanie wytycznych opracowanych w stolicy. Właśnie wtedy mogło dojść do skopiowania dokumentu. W Łodzi wiosną obradowała komisja ds. ścieżek rowerowych, której przewodniczył Włodzimierz Maciejewski, były szef ZDiT. Jako twórca dokumentu, na którym ciąży podejrzenie plagiatu, w jego wstępie wymieniony jest także Lech Kwiecień, obecny szef ZDiT.
- Jesteśmy zdziwieni zarzutami. Dokument powstał w drodze konsultacji z organizacjami pozarządowymi - mówi Arnold Lorenc z zespołu prasowego ZDiT. - O plagiacie nie ma mowy. Urzędnicy co najwyżej posługiwali się cytatami z holenderskiej książki "Postaw na rower".
Co na to TransEko? - Łódź splagiatowała nawet bibliografię - mówi dr Brzeziński. - W spisie opracowań, z których łódzcy urzędnicy rzekomo korzystali, znajdują się analizy przygotowane przez studentów Politechniki Warszawskiej oraz studium o ruchu w okolicach placu Grzybowskiego w Warszawie.
Marzena Korosteńska z biura prasowego prezydenta Łodzi nie była wczoraj zbyt rozmowna. Dowiedzieliśmy się od niej tylko, że Jerzy Kropiwnicki przekazał list Gronkiewicz-Waltz wiceprezydent Marii Maciaszczyk, a ta Zarządowi Dróg i Transportu. W ZDiT warszawskie groźby analizuje zespół prawników.
http://lodz.naszemiasto.pl/wydarzenia/4 ... ,id,t.htmlCytuj:
Jerzy Kropiwnicki nie odpisał prezydent Warszawy
Polska Dziennik Łódzki Maciej Kałach
2009-10-15 02:37:38 , Aktualizacja 2009-10-15 10:08:02
Groźny list prezydent Warszawy do prezydenta Łodzi pozostaje bez odpowiedzi i wygląda na to, że nasi urzędnicy grają na czas.
W środę Dziennik Łódzki poinformował o pismie, w którym władze stolicy domagają się od Łodzi przeprosin za plagiat analizy dotyczącej powstawania sieci rowerowej. Według Hanny Gronkiewicz-Waltz, podwładni Jerzego Kropiwnickiego niemal w całości skopiowali powstały na zlecenie stolicy dokument i podpisali go jako dzieło własne. Gronkiewicz-Waltz wysłała list z groźbami 25 września i dała prezydentowi Kropiwnickiemu miesiąc na przeprosiny. Jeśli się ich nie doczeka, Warszawa wytoczy Łodzi sprawę w sądzie.
Marzena Korosteńska z biura prasowego naszego magistratu informuje, że Urząd Miasta Łodzi nie zajął stanowiska w sprawie zarzutów Warszawy, bo swojej opinii o sprawie nie wydał jeszcze Zarząd Dróg i Transportu.
To właśnie Lech Kwiecień, dyrektor ZDiT, podał się za jednego z autorów łódzkiego dokumentu - który wygląda jak kopia warszawskiego. Tymczasem ustaliśmy, że prawnicy ZDiT poprosili warszawski magistrat o przesłanie kontrowersyjnych wytycznych, których opracowanie kosztowało 34 tys. zł. ZDiT chce porównać oba dokumenty. Wygląda to na celowe przeciąganie sprawy, bo wytyczne dla sieci rowerowych można przeczytać w internetowych Biuletynach Informacji Publicznych - i Łodzi, i Warszawy.
Tymczasem Warszawa wie już, co zrobi ze 102 tys. zł, które zażąda od Łodzi w sądzie, jeśli Jerzy Kropiwnicki warszawiaków nie przeprosi. Pieniądze pójdą na... infrastrukturę rowerową stolicy.
- Mamy nadzieję na rozwiązanie powstałej sytuacji w drodze normalnych stosunków między miastami - mówi Marcin Ochmański z biura prasowego Hanny Gronkiewicz-Waltz.
http://lodz.naszemiasto.pl/wydarzenia/4 ... ,id,t.htmlCytuj:
Rowerzyści z Łodzi wstydzą się za urzędników magistratu
Polska Dziennik Łódzki Maciej Kałach
2009-10-16 02:54:34 , Aktualizacja 2009-10-16 07:23:39
Od środy Dziennik Łódzki informuje o groźbach prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz pod adresem łódzkich urzędników. Stołeczny ratusz oskarża ich o plagiat wytycznych dla ruchu rowerowego. Władze stolicy zapłaciły fachowcom za przygotowanie dokumentu 34 tys. złotych, tymczasem Łódź wzięła go sobie za darmo.
W czwartek padła linia obrony Zarządu Dróg i Transportu. Lech Kwiecień i Włodzimierz Maciejewski, czyli obecny oraz były szef ZDiT, podpisali się jako pierwotni twórcy łódzkich norm rowerowych, które następnie trafiły do "konsultacji społecznych" z organizacjami rowerzystów. ZDiT stoi na stanowisku, że skoro odbyły się konsultacje, o plagiacie mowy być nie może.
Jednak w imieniu "strony społecznej" wypowiedziała się Łódzka Masa Krytyczna, czyli rowerzyści, którzy w każdy ostatni piątek miesiąca organizują potężny przejazd setek fanów jednośladów przez główne ulice miasta.
Zdaniem aktywistów Masy, urzędnicy ZDiT bardzo dobrze wiedzieli, że korzystają z warszawskich standardów. "Strona społeczna" zgodziła się je konsultować na posiedzeniach specjalnej komisji, bo urzędnicy przekonywali przedstawicieli rowerzystów, że ZDiT ma prawo korzystać z warszawskich uregulowań.
"Płynie z tego zdarzenia smutna nauka, że nigdy nie należy ufać urzędnikowi" - pisze w specjalnym oświadczeniu Mariusz Wasilewski z Łódzkiej Masy Krytycznej. "Miasto zostało skompromitowane i - nie oszukujmy się - także wszyscy biorący udział w konsultacjach, również po stronie społecznej" - czytamy w oświadczeniu. Masa już zwróciła się o wyjaśnienia w liście do Lecha Kwietnia.
Co na to najwyższy zwierzchnik szefa ZDiT, czyli prezydent Jerzy Kropiwnicki? W czwartek na konferencji w UMŁ zwrócił uwagę na list Gronkiewicz-Waltz, w którym prezydent Warszawy wspomina, że do plagiatu mogło dojść w styczniu 2009 r. za pośrednictwem asystentki Kropiwnickiego.
- Nie miałem w tym czasie asystentki, być może miał ją któryś z moich ówczesnych zastępców - mówił Jerzy Kropiwnicki. Magistrat twierdzi, że list polecony Gronkiewicz-Waltz z 25 września trafił do Łodzi dopiero 6 października. Tym samym 30-dniowe ultimatum Warszawy w sprawie przeprosin mija w listopadzie.
Zapewne urzędnicy nawet się nie domyślają, że odsiecz dla naszego magistratu może nadejść z Krakowa. Na ogólnopolskich forach rowerzystów w Internecie wielu z nich twierdzi, że normy warszawskie są bardzo podobne do tych ze stolicy Małopolski...
Udało nam się skontaktować z Marcinem Hyłą, który w 2004 r. opracował wytyczne sieci rowerowej na zlecenie urzędu miasta w Krakowie. - Twórcy założeń dla Warszawy powinni przyznać w bibliografii do swojego dokumentu, że korzystali z norm krakowskich, które urząd również zamówił za pieniądze, chociaż za mniej niż 34 tys. zł - mówi Hyła. Ale Kraków nie zamierza grozić Warszawie.
- Nasze wytyczne uważamy za dobro publiczne - mówi Jan Machowski, który zajmuje się tematyką rowerową w krakowskim magistracie. Marcin Hyła dodaje, że warszawiacy przepisując wytyczne z Krakowa wręcz je popsuli. Dla przykładu wyliczając czas przejazdu rowerem w stolicy nie uwzględniano postojów na światłach.
Łódzka Masa Krytyczna w swoim oświadczeniu wspomina, że normy obowiązujące w naszym mieście chciała oprzeć na tych krakowskich, ale nasi urzędnicy woleli warszawskie.
Polecam wytłuszczony akapit, bo on bardzo dobrze streszcza sedno sprawy. A sprawa jest ciekawa, gdyż:
Po pierwsze, ustawa mówi jasno, że akty normatywne (w tym prawa lokalnego) nie podlegają prawu autorskiemu. Łódź popełniła jednak pewien falstart, bo uchwaliła standardy przed Warszawą - gdyby Łódź poczekała na opublikowanie ich w BIP, to Warszawa mogłaby jej nafiukać. Z drugiej jednak strony, Warszawa jest sama sobie winna, że zwlekała rok z uchwaleniem w zasadzie gotowych standardów i trudno się dziwić, że Łódź nie chciała czekać na następne zlodowacenie.
Po drugie, standardy warszawskie są w zasadzie przeredagowanymi standardami krakowskimi (a te z kolei - brykiem z podręcznika CROW). Nie jest to tak oczywiste jak w przypadku Łódź - Warszawa, ale trochę się jednak dziwię temu świętemu oburzeniu. Zwłaszcza, że wiele ze zmian dokonanych przez Transeko jest raczej zmianami na gorsze (wyłączenie sygnalizacji z opóźnień, "większość" zamiast 100% w spójności, pasy rowerowe na rondach, dwukierunkowe pasy w jezdni...) Pomijając zmiany redakcyjne, wkład rzeczywiście autorski idzie w dokładnie przeciwnym kierunku niż reszta Europy, gdzie np. poświęca się bardzo dużo uwagi dostosowaniu sygnalizacji do minimalizacji opóźnień rowerzystów, a pasy rowerowe na rondach po raz kolejny zostały zjechane na tegorocznym Velocity jako radykalnie pogarszające bezpieczeństwo.
Transeko, owszem, napracowało się przy uzgadnianiu i przepychaniu standardów przez bizantyjską warszawską biurokrację. I za to te 34 tys. zł im się jak najbardziej należy. Ale tego Łódź wcale nie plagiatowała - przeszli przez proces uzgadniania po swojemu i do tego zrobili to szybciej.
PS. Deklaracja przeznaczenia przez panią prezydent uzyskanych w ten sposób 100 tys. zł na ścieżki jest szczerze wzruszająca. Ale tylko dla tych, którzy nie wiedzą, że stołeczni nieudacznicy od inwestycji drogowych trzeci rok z rzędu nie są w stanie wydać funduszy na ścieżki rowerowe zapisanych w budżecie przez radnych.