i najwazniejsza rada - pierwsze co to szukaj swiadkow zdarzenia
mi co prawda bardziej chodzilo o info nt waszego procesu, ale szczegoly:
sprawa 11 stycznia na Kocjana, 12.30
Jechalem sciezka wzdloz Prymasa Tysaiclecia na poludnie, na Gorczewskiej kolo Orlenu na przyjezdzie przy zielonym swietle w tylne kolo walnely mnie 4 kolka. Wybity z toru zatrzymalem sie na koszu na smieci robiac OTB przez prawy bark. Pierwsze co to zatrzymac goscia - udalo sie, zjechal na bok. Niestety, nie pomyslalem o swiadkach, a za nim jechala ciezarowka ktorej kierowca dal swoj nr - a nie lubial on rowerzystow - wg niego pedzilem 50 km/h i wzialem sie znikad
Rower po blizszym przegladzie bez szwanku - zakleszczyl sie lancuch na przedniej przedutce - myslalem ze poszla w diably, ale po rozkleszczeniu wszystko OK. Kierownica do naprostowania, lekkie zdecentrowanie tylnego kola (a moze juz bylo) i otarcie na amorze. U mnie lekkie otarcie barku i lokcia - takie symboliczne raczej.
Przyjechala policja, kierowca troche sie pokompromitowal, juz mial dostac mandat kiedy zjawil sie ciezarowy swiadek i powiedzial ze jechali na zielonej strzalce - a to oznaczaloby ze z ukladu swiatel ja musialbym byc na czerwonym. Wiec sprawa trafila do sadu.
Najpierw zostalem oskarzony w przejazd na pasach dla pieszych prosto pod samochod. Wg policjanta wjezdzajac na przejazd rowerowy nalezy upewnic sie ze jestes widziany przez samochod, ktory np. przed nim stoi.
Innymi slowy - jesli przed przejazdem stoi auto, kierowca gapi sie w druga strone a ty jedziesz na zielonym swietle i on ruszy cie taranujac - wyladujesz jako oskarzony w sadzie ...
No i prawie by mi to wmowil, ale potem sobie uswiadomilem - jakie nagle wtargniecie? jechalem ze stala predkoscia kilkaset metrow bedac doskonale widoczny dla samochodow na sciezce.
Okazalo sie, ze po moich zeznaniach (rozklad sil dzialajacych na rower i uksztaltowanie przejazdow) ktos pomyslal, zobaczyl miejsce zdarzenia i zmieniono mi oskarzenie z wtargniecia pod kola na przejsciu dla pieszych na przejazd rowerowy